Jeśli chcemy wprowadzić nowe kwiaty doniczkowe,to godne polecenia są begonie, zarówno gatunki kwitnące jak i te o pięknych liściach. 
 
Pamiętam, że ta begonia, rosnąca wiele lat temu w naszym mieszkaniu, zachwycała każdego swoim wyglądem. Jej duże liście pokryte były srebrnymi cętkami. Obwieszona wielkimi kiściami różowych kwiatów
wyglądała przepięknie. Stala na stoliku w pobliżu okna, ale promienie słoneczne jej nie dosięgały i rosła bardzo szybko. Nie zmieniałam jej miejsca, bo tego nie lubiła - gubiła kwiaty. Mimo, że zimą stała w pobliżu kaloryfera nic złego się z nią nie działo. Uważałam przy podlewaniu; gdyż zalanie groziło utratą rośliny. Kiedyś hodowałam begonię królewską (Begonia rex) i przelanie doprowadziło do zniszczenia kwiatka.
Pamiętam, że ta begonia, rosnąca wiele lat temu w naszym mieszkaniu, zachwycała każdego swoim wyglądem. Jej duże liście pokryte były srebrnymi cętkami. Obwieszona wielkimi kiściami różowych kwiatów
wyglądała przepięknie. Stala na stoliku w pobliżu okna, ale promienie słoneczne jej nie dosięgały i rosła bardzo szybko. Nie zmieniałam jej miejsca, bo tego nie lubiła - gubiła kwiaty. Mimo, że zimą stała w pobliżu kaloryfera nic złego się z nią nie działo. Uważałam przy podlewaniu; gdyż zalanie groziło utratą rośliny. Kiedyś hodowałam begonię królewską (Begonia rex) i przelanie doprowadziło do zniszczenia kwiatka.
Begonia
 królewska kwiatki miała niepozorne, ale liście piękne - duże, sercowate, osadzone na długich, owłosionych, czerwono zabarwionych ogonkach. Były wielobarwne z przewagą koloru bordowego. Begonię królewską można 
rozmnażać zarówno z sadzonek liściowych jak i z  fragmentów liści. Każdy 
kawałek liścia powinien mieć rozgałęzienie nerwów i taki kawałek liścia  lekko się zagłębia w wilgtnym piasku z torfem.
Jednak, nie przelanie było przyczyną utraty mojej "pięknotki" a 
coś  zupełnie innego. Pewnego dnia wracam z pracy, a mąż  i córka   
bardzo zdenerwowani  ciągną mnie do pokoju, bym coś zobaczyła .Widok 
był  straszny. Do mojej begonii szeregiem maszerowały  mrówki. Było ich 
mnóstwo, były wszędzie a najwięcej na kwiatku. Wchodziły po murze (mieszkamy na parterze)- jeden szereg wchodził, a drugi schodził. Nie 
wiedziałam co z tym fantem zrobić.
Najstarsza córka, Ania była 
przerażona. To działo się w jej pokoju. Wspólnie z mężem próbowaliśmy 
powstrzymać inwazję. Roślinę wyniosłam na balkon. Zanim uporaliśmy się z 
nimi w pokoju, były już na balkonie. Walka z mrówkami trwała do nocy. Na
 drugi dzień, zniknęły bez śladu. Bojąc się ponownego ataku mrówek, rozstaliśmy się z naszą piękną rośliną. Do dziś nie wiem co je zwabiło - może zapach kwiatów?   
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz